Oparła się plecami o szafkę.
Szarooka znalazła alkohol, ktoś inny papierosy. W sytuacji, w jakiej się znaleźli, były one dość absurdalne.
Bo co mieli z tym zrobić? Imprezę rodem z gimnazjum?
Podobał jej się pomysł, żeby się trochę rozejrzeć. Może znaleźliby coś do jedzenia lub do picia dla nieletnich...
Wzdrygnęła się, przywołując pewne wspomnienie. Nie. To przeszłość. Upomniała samą siebie.
- Sprawdźmy inne pomieszczenia. Może znajdziemy coś przydatnego. - zamyśliła się. - A nawet jeśli nie, to chociaż blondzię i tamtego chłopaka, który poszedł z nią sikać.

103 - rewolwer z pustym magazynkiem
104 - strzykawka z nieznaną substancją

Zawartość szafki zdezorientowała Rosie po całości. Holy shit...
Narkotyki, szczepionka, trucizna? Trucizna, trucizna, trucizna... Słowa te powtarzała w głowie jak mantrę.
W końcu otrząsnęła się i delikatnie strzykawke z zabezpieczoną igłą schowała do plecaka. To nie mogło trafić w niepowołane ręce. A czy Ty jesteś odpowiednią osobą? Wspomnienie pewnego zdarzenia wywołało u niej dreszcze. Potrząsnęła głową i spojrzała na pozostałych. Spokojnie, spokojnie
Wyprostowała się zamykając szafkę ciut za głośno i podeszła do swoich kompanów.
- To co tam macie? - spytała najspokojniej jak potrafiła. Przyjrzała się swoimi dwukolorowymi oczkami nieznanej dziewczynie. - Rosie. - przedstawiła się profilaktycznie.

Szafka 105

Czaił się przez chwilę za rogiem, pilnując czy nikogo ze znanych mu osób przy szafkach już nie ma i dopiero gdy upewnił się co do tego w stu procentach - postanowił wypróbować swój kluczyk. Ochoczo podszedł do rzędu szafek, odszukał swój numerek i lekko uchylił drzwiczki. Zbyt dobrze wiedział, że reszta zaraz będzie chciała się dowiedzieć co znalazł i pewnie jak takie sępy czekają by mu do zabrać.
Niedoczekanie.

Kątem oka zauważyła białowłosego.
Jego twarzy bliżej było kolorem włosom niż szyi. Czyżby znowu było mu niedobrze?
- Zbladłeś. - rzuciła. - Wszystko w porządku?

105 - worek z odciętą głową mężczyzny. Twarz ma wydrapane oczy, a do policzków krwią zlepione są pojedyncze banknoty

To jakiś pierdolony żart..
Pieprznął drzwiami szafki z taką siłą, że pozostałe również się zatrzęsły. Wszystko byle tylko nie musieć oglądać jej zawartości. Zerknął na resztę zgromadzonych próbując wyczaić czy któreś zbyt nachalnie go nie obserwuje. Nikt się nie zainteresował. Poza tą dziewczyną. Marley zmrużył dwukolorowe ślepia jak zwierzę zapędzone w pułapkę.
- Jak najbardziej w porządku - rzucił szybko.
Reptilianie czają się na jego dusze i chcą go wykończyć psychicznie, to pewne. Ale nie pójdzie im tak łatwo. Tanio swojego tyłka do eksperymentów nie sprzeda.

Przyszedł do szafek i spojrzał na ludzi którzy się tu znajdują.
O nie, ludzie. Nienawidzę.
Podrapał się po nosie i podszedł do szafki z numerem 110. Wyjął z kieszeni klucz i otworzył nim szafkę.
Raz się żyje...

110 - pusta szafka

Patrząc na nowych otwierających szafki wyciągneła na nowo papierosy. Otworzyla je z ciekaowści, licząc, że moze jednak w srodku jest cos innego.
- a jednak papierosy. - wrociła do podglądania szafki nowej dziewczyny. Ze skupienia puszczania żurawia przez ramie Yass, wybiło ją nerwowe trzaśnięcie drzwiami szafki. Zerknęła w strone białowłosego chłopaka.
- co ty odwalasz...? - podniosła zdziwiona brew. - co ty tam masz? - zerknęla na szafkę i ścisnęla w pięsci papierosy. Coś ukrywa?

Kolejna osoba, która zwróciła na niego uwagę, jakby wcześniejsze pieprznięcie w szafkę miało przejść bez echa. Zwykle przechodziło, nikt raczej nie chciał podchodzić do agresywnego typka, ale tutaj przeważała ilość samic, a one przecież nie mają instynktu samozachowawczego.
Marley oparł się ramieniem o swoją szafkę żeby ciężarem swojego ciała uniemożliwić jej otwarcie. Nieznajoma miała papierosy, zauważył to od razu, w końcu od tak dawna nie palił.
- Dasz mi swoje papierosy, a dam ci zawartość mojej szafki - zaproponował - Dorzucę nawet kluczyk..

Zachowanie białowłosego było podejrzane.
On coś ukrywa.
Uśmiechnęła się. Czyżby jego szafka była pusta? A może kryło się w niej coś potwornego? Bez względu na to, co było w szafce chłopaka, jasne było, że chce oszukać Katty.
- Nie uważasz, że skoro ty znasz zawartość jej szafki, to przed próbą wymiany powinieneś zapoznać ją z zawartością swojej? - spytała.
Odkąd wyszedł z łazienki zachowywał się dziwnie.
Nie podobało jej się to.

Nie tej zawartości się spodziewała... Naprawdę. Ściągnęła brwi, zauważyła przy okazji, że jakaś głowa próbuje zajrzeć jej przez ramię. Sofia rzuciła spojrzenie dziewczynie, nim lekko podskoczyła, gdy białowłosy chłopak trzasnął drzwiami. Wydawało jej się, że się czegoś wystraszył...
Yass szybko zamknęła drzwi do swojej szafki, kręcąc głową, a kluczyk wrzuciła do plecaka. Wyjęła przy okazji tablet i zerknęła, czy coś się zmieniło. Poza tym,zauważyła kolejnego chłopaka. Teraz jednak wzrok szarookiej skupił się na białowłosym chłopaku.
- Powiesz, czego się tak przeraziłeś? - rzekła do niego, chłopak chyba nie chciał współpracować.

Kaori patrzyla na chlopaka przez chwilę.
cos jest nie tak...
- naprawdę sądzisz, ze wezme zawartość szafki potym jak obsrany w garcie ją zamknąłes? Nie ma glupich. Chcesz papierosy? - pomachala paczka przed jego oczami. - to coszaproponuj sensownego. - usmiechnela sie szyderczo.
W tym momencie tablety zawibrowaly, to byl znak by wrocic na aule.
Kiwnela w strone rosie ze juz czas i wyszla z pomieszczenia chowajac paczke papierosow do plecaka,

Z/t aula

Chłopak zaklął cicho pod nosem. Jego plan nie wypalił, a jakakolwiek szansa na załapanie się na darmowe szlugi odpłynęła w siną dal. Gdzieś w mózgu Marleya słupek na termometrze Agresji i Rozdrażnienia skoczył odrobinę wyżej. Niedługo osiągnie limit i pieprznie jak reaktor w Czarnobylu.
- Nie - stwierdził, rzucając Kido ponure spojrzenie - To co tam jest, jest ważniejsze niż fajki. Ja to widziałem, tylko wy na tym stracicie.
No, może i głowa trupa nie spowodowałaby jakichś wielkich artystycznych doznań i uniesień by koniecznie wszyscy musieli ją zobaczyć, ale raczej miło byłoby wiedzieć, że ktoś kto ich tu zamknął był lekko popieprzony. Marley już wiedział, dostał ostrzeżenie w łazience, reszta niech dalej bawi się w rodzinny piknik.
Dla pewności zamknął swoją szafkę na klucz, a ten wrzucił do swojego plecaka. Tam zobaczył migający ekran tabletu i bez słowa zostawił szafkowe towarzystwo.

z/t - aula

Jego reakcja tylko to potwierdziła.
On coś ukrywał.
I to coś najwyraźniej było w jego szafce.
Zawodowe nawyki dały o sobie znać i uznała, że dopóki chłopak nikogo nie skrzywdzi, nie ma powodów, by go powstrzymywać siłą.
Już kilka osób wróciło na aulę. Najwyraźniej działo się tam coś ważnego, więc poszła za nimi.

[z/t] aula.

Wygląda na to, że chłopak jednak mógł chodzić. Odprowadziła go spojrzeniem i raz jeszcze zerknęła na tablet, na to wezwanie na Aulę. Nie była przekonana, czy to dobry pomysł, jednak wezwanie, to wezwanie. Niemiecka natura dała o sobie znać, Sofia też poszła.

[z/t] Aula

Patrzył na Sei w milczeniu, doskonale odczytując jej aluzje. Nie tego się spodziewał, ale, prawdę powiedziawszy czy mógł liczyć na coś innego?
Wahał się. Naprawdę. Jeżeli brali udział w Doubcie to wolał mieć coś do obrony. Nawet, jeżeli magazynek był pusty, to sam rewolwer dodawał chłopakowi otuchy.
Skinął dziewczynie lekko głową i zawrócił do swojej szafki. Był zdecydowany jednak zostawić broń, by nie prowokować sytuacji, ale... po chwili wahania wrzucił rewolwer do plecaka, po czym zamaszystym ruchem zamknął szafkę.
Sekundę później odezwał się jego tablet, wzywający go z powrotem na aulę. Nie tylko jego, wszyscy zaczęli wracać tam, skąd dopiero co wyszli. Nie pozostało mu nic innego jak podążyć za nimi.
-Później Ci powiem...- rzucił cicho do Rosie.
Rzucił Sei spojrzenie i ruszył w ślad za innymi.
z/t

Kątem oka dostrzegła zamieszanie wywołane przez białowłosego paranoika. Poobijał się koło swojej szafki, podjął próbę handlu i się ulotnił. Westchnęła.
Śledziła wzrokiem, jak Caine wraca do swojej szafki i ... właściwie nie była pewna co. Podejrzewała, że pewnie zabrał ten pierdolony rewolwer. sumie sama by tak zrobiła. Hipokryzja mode on. Wzruszyła ramionami. Pewnie potwierdzenie przyjdzie prędzej czy później.
Tymczasem spojrzała na nieznajomą, skinęła jej głową i równie lakonicznie jak ona odpowiedziała:
- Seikyo.
Poruszyła się niespokojnie, kiedy poczuła wibrowanie dochodzące z plecaka. Tablet.
Nie musiała go jednak już nawet wyciągać. Patrząc na to, co robią inni, jasnym wydawało się, o co chodzi.

z/t --> aula

- Aha, fajnie. Pusto. - Powiedział i poszedł w pizdu jak zobaczył co się dzieje na tablecie.

z/t aula

Jak zwykle Rosie stała wpatrzona w teatrzyk jaki odegrała Kaori z białowłosym chłopakiem nie odzywając się słowem, bo w sumie jak miała się wtrącić? Wystarczył jej stos własnych zmartwień. Cokolwiek ten typ ujrzał w tej szafce na pewno nie jest dla nich zagrożeniem skoro aż tak się przestraszył. Westchnęła cicho.
Poczuła wibracje tableta, co sprawiło aż podskoczyła wyrwana z zamyślenia. Wracamy do auli, ta? Daleko się nie posunęliśmy.
Przytaknęła Caine'owi. Na pewno dopilnuje tego, by jej cokolwiek powiedział. Ruszyła za wszystkim w stronę auli.

Z/t aula.

Szurała upapranymi krwią trampkami, przemierzając korytarz. Podpierała się o ścianę – bardziej jakby oczekiwała od murów jakiegoś wsparcia moralnego niż dla utrzymania równowagi - na której siłą rzeczy zostawiała czerwone plamy. Kiedy doczłapała do szafek, zsunęła z ramienia plecak, wygrzebała kluczyk i przez dłuższą chwilę usiłowała bezskutecznie wepchnąć go w zamek.
Zdążyła już przywalić pięścią w drzwiczki, skwitować siarczystym przekleństwem fakt, że jej dłoń ucierpiała na tym na pewno o wiele bardziej niż one, potupać w miejscu z bezradności i niemocy i poprzeklinać jeszcze trochę zanim zorientowała się, że to na niewłaściwą szafkę podjęła nalot. Przesunęła się więc w prawo i już bez oporu ze strony parszywego mebla dostała się do procentów.
Dobrała się łapczywie do butelki i po dwóch łykach wzniosła oczy ku niebu (sufitowi?). Nie lubiła orzechówki. Złośliwości nie ma końca – skomentowała w myślach zgryźliwie, po czym zrezygnowana wzruszyła ramionami.
- Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
”Masakryczna śmierć w alkoholowych oparach lepsza niż tylko masakryczna śmierć” mottem dnia. Uśmiechnęła się gorzko na tę myśl i ruszyła dalej.

z/t --> toaleta damska

Wyszła z auli na korytarz i snuła się wzdłuż niego przez chwilę jak zbity pies. W końcu oparła się o ścianę na przeciwko szafek i pokręciła energicznie głową. Nie było się przecież w ogóle nad czym zastanawiać.
Zsunęła z ramienia plecak i wyciągnęła kluczyk. Przeszła na przeciwległą stronę korytarza i otworzyła swoją szafkę. Może najlepiej będzie po prostu zamknąć w niej to, co właśnie dostała?

Marley, czyli wrzód na dupie całego Rabbit Doubt, a tymczasem osobisty rzep na psim ogonie Seikyo raźno podążał za swoją towarzyszką mrucząc do pluszowego wilka jakieś niezrozumiałe świńskie żarciki. W końcu Grzesia bawiły. W końcu jednak dogonił dziewczynę przy szafkach.
- A tak w sumie to może nie powinniśmy mieć reszty gdzieś i może.. no nie wiem.. z nimi pogadać? - rzucił, zastanawiając się czy on sam porozmawiał z kimś dłużej niż było trzeba by kazać mu spieprzać.
Widząc, że dziewczyna otwiera swoją szafkę, przypomniał sobie sugestię na otrzymanej karteczce i również zajrzał do swojej szafki. Oczywiście ostrożnie, żeby nie wypadły na niego jakieś flaki.